Mam wszystkiego cholernie dość. Nie mogę już wytrzymać. Chciałabym wyjechać, uciec, wszystko... oby jak najdalej. Nie mam już ochoty znowu patrzeć na te fałszywe twarze. Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Wykrzyczałabym im wszystko prosto w twarz. Kolejny raz obwiniam się za to, jaką ktoś mi wyrządza krzywdę. Dlaczego jestem taka naiwna? Przecież każdy zasługuje na drugą szansę... Mam już dość tych ludzi. Wykorzystali mnie i moją naiwność. A myślałam, że nie będę żałować tych decyzji. Coraz bardziej chcę powrócić do tych dobrych lat. Do lat, kiedy nikt jeszcze nie był fałszywy. Liczyła się tylko dobra zabawa. Gdy wszyscy byli ze sobą zgrani. Wtedy nie przejmowałam się tymi osobami, nie znałam ich... Kiedy zabieganie o ludzi dawało jakieś efekty. Wtedy nikt specjalnie nie odrzucał drugiego człowieka, nie robił tego, by zaimponować innym. Dlaczego ludzie odchodzą? I dlaczego staramy się najbardziej o tych, którzy mają nas w dupie? Mam przecież przyjaciół, kolegów, znajomych... Ale brakuje mi jednego... Brakuje Jego.
Nie mam pomysłów na posty. Ostatnio chodzę smutna, przygnębiona. Nie mam głowy do wymyślania tematów, dlatego piszę o swoich problemach, bo nie chcę o nich mówić komuś w twarz. Denerwuje mnie później wypytywanie o ty wszystko. Ale dobra... Mam nadzieję, że nie zasnęliście podczas czytania.
A teraz coś przyjemniejszego. Liczba ludzi wchodzących na bloga ciągle wzrasta. Dziękuję Wam bardzo, naprawdę jestem niezmiernie wdzięczna. W sobotę mam urodziny i pewnie się gdzieś wybiorę ze znajomymi, więc dodam pozytywnego posta i być może zdjęcia. Jeżeli chcecie coś bardziej treściwego, podrzucajcie tematy w komentarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz